Chociaż prognozy cen ubezpieczeń komunikacyjnych na 2014 rok są dla nas bardzo łaskawe, niektórzy „obserwatorzy rynku” uważają, że cenową wojną towarzystw ubezpieczeniowych nie możemy cieszyć się bez końca. Kiedyś wreszcie wszystkie zakłady ubezpieczeń będą musiały powiedzieć „dość” i zgodnie ogłosić podwyżkę. Ale z jakiego powodu? Czy wciąż wymieniane argumenty typu: wysokie koszty działalności i wzrastające wartości odszkodowań mają potwierdzenie w liczbach? Sprawdźmy analizy rynku przeprowadzone przez najważniejsze instytucje pełniące pieczę nad ubezpieczycielami.
Koszty poniesione na wypłaty odszkodowań
Z pewnością wzrastają wypłaty z tytułu odszkodowań osobowych, ale jak to się ma do całości (wartości wszystkich odszkodowań) w skali roku? Czy tutaj statystyki są łaskawsze?
Raport KNF za II kwartał 2013 roku potwierdza wzrost poniesionych kosztów z tytułu wypłat odszkodowań przez zakłady ubezpieczeń. Podajemy tutaj stan ogólny (bez rozbicia na dział ubezpieczeń komunikacyjnych), gdyż dla towarzystw, podobnie jak dla każdej firmy, liczy się pełny bilans pochodzący z wszystkich sektorów działalności.
„Główną pozycję kosztów zakładów ubezpieczeń stanowiły koszty związane z wypłatą odszkodowań i świadczeń wynikających z umów ubezpieczenia. W okresie II kwartału 2013r. zakłady ubezpieczeń wypłaciły w ujęciu brutto 19,53 mld zł odszkodowań i świadczeń wraz z kosztami likwidacji szkód i windykacji regresów. W porównaniu z analogicznym okresem roku 2012 wartość ta wzrosła o 0,42 mld zł, czyli o 2,19%”.
Aby mieć pełny obraz sytuacji należy dodać, że równocześnie nie zmienia się znacząco liczba szkód. To zdecydowanie może zaważyć na podwyżce cen polis komunikacyjnych.
Wypłacalność sektora ubezpieczeń
Chociaż zakłady ubezpieczeń ponoszą większe wydatki na odszkodowania, cały sektor ubezpieczeń ma nadal wystarczające rezerwy finansowe. Potwierdza to ostatni raport Komisji Nadzoru Finansowego za II kwartał 2013 roku, w którym czytamy, że wypłacalność sektora kształtuje się na bezpiecznym poziomie.
Taki stan rzeczy może mieć różnorodne skutki. „Na dwoje babka wróżyła”- takie powiedzenie doskonale pasuje do obecnej prognozy cenowej.
Skutek nr 1 : Zamrożenie cen
„Bezpieczne” rezerwy finansowe mogą zaostrzyć wojnę cenową firm sprzedających ubezpieczenia, bo towarzystwa nie będą bały się ryzyka i spróbują „przyciągnąć do siebie” jak największą grupę klientów. Na początek pozwolą sobie na promocje dla wybranej grupy docelowej (głównie kierowców bezszkodowych, z długą historią ubezpieczeniową). Będą liczyć na ich późniejsze zainteresowanie nie tylko ubezpieczeniem OC, ale także dodatkowymi produktami dobrowolnymi. Może uda im się przeczekać kryzys motoryzacyjny i skuszą przyzwyczajonych do nich klientów sprzedażą drogiego autocasco.
Skutek nr 2 : podwyżka cen
Po co bez końca ryzykować i ponosić straty w ubezpieczeniach komunikacyjnych (głównie w dziale OC). Rezerwy finansowe mogą się przecież kiedyś wyczerpać. Towarzystwa ubezpieczeniowe pozwolą sobie na wzrost cen, szczególnie przy OC, bo jest obowiązkowe. Tak więc jeżeli wszystkie firmy zgodnie stwierdzą, że czas zacząć zarabiać więcej, a przy tym utrzyma się wzrost kosztów z wypłat odszkodowań, musimy się liczyć z nieuniknioną podwyżką.
Maleje zainteresowanie zakupem autocasco
To prawda i na dodatek może to być istotny powód zwiększenia cen polis OC. Ubezpieczyciele właśnie ze sprzedaży AC czerpią największe zyski. Jeżeli wciąż będzie ona spadać, zostaną zmuszeni, aby w inny sposób zrekompensować straty.
Według analizy PIU w III kwartale 2013 roku składka przypisana brutto z ubezpieczeń AC wyniosła 3,9 mld zł, co oznacza spadek o 6,53 % w porównaniu z analogicznym okresem w 2012 r.
Na rynku motoryzacyjnym odnotowano znaczne obniżenie sprzedaży samochodów nowych.
Kryzys gospodarczy powoduje, że wolimy kupić auto starsze, powyżej 10-ciu lat niż nowe, prosto z salonu, gdzie pojazd bardzo szybko traci na wartości.
Już teraz wiadomo, że średnia wieku samochodu jeżdżącego po polskich drogach to 16 lat ( wg danych z Centralnej Ewidencji Pojazdów).
Nawet doniesienia od pośredników sprowadzających samochody z Niemiec są niepokojące (do tej pory rynek samochodów używanych opierał się głównie na imporcie z tego kraju).
W artykule „To będzie koszmar. Wraki zza Odry zaleją polskie drogi” zamieszczonym na stronie motoryzacja.interia.pl czytamy wypowiedź Jerzego Zasadzeń, wiceprezesa zarządzającej giełdą samochodową w Mysłowicach spółki Ameks: „Prywatnym importerom nie opłaca się sprowadzać aut trzy – czteroletnich, gdyż takie są tam drogie. Będą przywozić starsze, bo polscy nabywcy boją się w czasie kryzysu większych wydatków” .